środa, 29 czerwca 2022

Czy powrócę do wszystkich rzeczy, które robiłam, zanim doznałam załamania nerwowego w okresie 2021-2022?

UWAGA: dużo tematów, które nie są powiązane ze sobą i są dość chaotyczne, bo czasy są chaotyczne. Jak się nie podoba, to proszę nie czytać.

 Przed rokiem 2020, byłam aktywna w środowisku rockowym, byłam (i w sumie nadal jestem, tylko zdezaktywowałam konto na Facebooku) założycielką i administratorką grupy na Facebooku "Rush - a fan community of Poland", wcześniej się nazywało "Rush come to Poland - chcemy koncertu zespołu Rush w Polsce". Założyłam to w wieku 16 lat, wtedy byłam naiwną idealistką, która myślała, że sprowadzi Rush do Polski, ale pewne okoliczności, jak przejście na emeryturę ze strony Neila Pearta czy Alexa Lifesona na to nie pozwoliły.

Dlaczego jestem załamana nerwowo? Ze względu na lockdowny i odebranie mi możliwości koncertowania przez dany okres, co fatalnie wpłynęło na moją psychikę. Na szczęście koncerty powróciły, ale nie wiem, czy kiedykolwiek uda mi się zagrać na jakiejś wielkiej arenie koncertowej. Nie no, załamanie się z powodu tego, że Rush nie przyjechał do Polski to w sumie wstydliwy powód do przyznania się, bo jakoś się do tego przyzwyczaiłam. Przyznaję, że przez moją humorzastość straciłam przyjaciół i doznałam swoistego "cancel culture". Jako młoda osoba, postanowiłam poeksperymentować z nieakceptowalnymi poglądami politycznymi, albo tymi, które wywołują u niektórych środowisk odrazę. Ale mam nadzieję, że to się zmieni, gdy zacznę komponować muzykę, zamiast tyle prokrastynować, bo muszę się przyznać, mam skłonności do prokrastynacji.

Istnieje też kolejny problem - boję się stygmatyzacji osób chorych na covid-19 czy nawet osób, które zdecydowały się nie szczepić. Pomimo że mam serdecznie dosyć teorii spiskowych na temat wszystkiego co związane z covidem, czipami, jak pisałam na wcześniejszym poście - mimo wszystko, zauważam, że coś jest nie tak. Eksperci co chwila zmieniają zdanie, (UWAGA: dowód anegdotyczny) - ludzie, których nazwisk nie podam, bo RODO - twierdzą, że nawet po trzech dawkach szczepionki chorują na covid. Tymczasem nikt z mojej rodziny nie zachorował, pomimo że trzymają się tych durnych teorii spiskowych, co mnie dziwi. Ale i tak podejmę decyzję o szczepieniu, gdy będę podróżować i koncertować np. na jakiejś wielkiej arenie, więc dobrze. No jednak kwestia odczynów poszczepiennych jest trochę dla mnie problematyczna, mimo wszystko uważam, że spiskowcy wyolbrzymiają te NOPy. Właśnie dlatego, moja rodzina mnie odwleka od szczepień, bo nie chce, abym wzięła udział w loterii (patrząc na przypadek Vikki Spit, której mąż zmarł, jak to udowodniono po szczepieniu Astra Zenecą, to im się trochę nie dziwię). Dzięki pandemii, poczułam się jak w najgorszych latach w szkole, gdzie Cię wszyscy oceniali, wyśmiewali, wytykali palcami itd. Dlatego się izoluję od społeczeństwa, dopóki nie przemyślę moich poglądów odnośnie covida. Tak jak mówiłam, pandemia to główny powód, dla którego moje życie jest gorsze niż kiedyś.
Jeśli te lockdowny powrócą jesienią, to mimo wszystko, nie będzie możliwości, że nie będę z całą moją rodziną protestowała. Niekoniecznie w środowiskach prawicowych, w których większość poglądów mi się nie podoba, ale np. wybiorę Polskę Liberalną - Strajk Przedsiębiorców jako bazę do protestów. Choć tej partii mocno nie ufam. Plotkują o Pawle Tanajno, że jest "ruskim agentem". Lepiej nie, bo każdego polityka nienawidzę i każdemu politykowi nie ufam. Ogólnie istnieje nawet spór, iloma dawkami się szczepić i mam od tego zawroty głowy. Więc nie chcę nie być otwarta na nowe doświadczenia.
Wybaczcie za ten dysonans poznawczy. Ogólnie ten cały covid to mój ulubiony powód do kłótni. Nadal czuję się jak małe dziecko mające wątpliwości. A ja chcę, żeby wszyscy mnie i moją rodzinę zostawili w spokoju.

Kwestia mojego lubienia czy nielubienia Polski - szanuję raczej historię Polski, zwłaszcza w okresie złotej ery Polski, gdy dobrzy królowie nami rządzili (choć pewnie dla chłopów nie było różowo), to w dzisiejszej Polsce żyje się fatalnie, ze względu na partie rządzące, które niszczą ten kraj. Czasami myślę, że Zbigniew Stonoga ma trochę racji. Gdyby nie głupota moich współrodaków, to Polska byłaby najlepszym krajem do życia. To, czego nienawidzę w polskiej mentalności to mentalność wiecznego malkontenta, frajera i tchórza. Mam nadzieję, że to się kiedyś zmieni. Z drugiej strony, zaczęłam myśleć stereotypowo o moim kraju, co też mnie martwi, bo nie tylko odrzucam od siebie wiele osób, ale także nie pozwalam sobie na poszerzenie horyzontów. Mam paskudny nawyk wyrażania swoich opinii bez oglądania się na konsekwencje. Po angielsku to nazywa się "opinionated". Po polsku to by się nazywało "zadufany w sobie".
Przyznam się, że czasami wolałabym się nie urodzić w Polsce, bo mam dosyć słuchania o martyrologii, o tym jacy byliśmy pokrzywdzeni (to akurat prawda) i jednocześnie mam dosyć obserwowania, jakich polityków większość Polaków wybiera, którzy nie chcą naszej wolności ani naszego dobra.
Chociaż ja tak mówię, dlatego, że idealizuję kraje Zachodu. Zawsze mi się wydawało, ze kraje Zachodu mają lepszą muzykę, lepsze nastawienie do ludzi itd.

Ze względu na pandemię, mam poczucie, że jestem osamotniona w swoich przemyśleniach, jestem totalnie nielubiana, będą mnie kategoryzować, choć jestem bardzo liberalna i mam taką zasadę w życiu "żyj i daj żyć innym". Większość ludzi chce narzucać swoje poglądy. Pewna partia polityczna o nazwie ***, która rządzi Polską w dzisiejszych czasach, chce narzucać swoje poglądy odnośnie chodzenia do kościoła, aborcji, LGBT itd. Ja się z tym nie zgadzam. Tak samo z paszportami covidowymi. Kolejny powód, dla którego izoluję się od społeczeństwa.

Może bym powróciła do dawnych aktywności, gdybym zauważyła jakąś zmianę wśród współobywateli. Większa inicjatywa, brak podzielenia politycznego, chęć rozszerzenia horyzontów muzycznych itd.
Być może zmiana środowiska by się przydała.
Nie mogę patrzeć na ludzi, którzy pod moim blokiem puszczają disco polo albo ten ohydny rap.
Nie mogę też słuchać tych gatunków muzyki, wolę rocka.

Konkludując, te upały są irytujące, nawet w chłodniejszych miesiącach było dość gorąco.


Zdezaktywowałam Facebooka, ze względu na pandemię i moje załamania nerwowe, które mam przez wydarzenia od 2020 (czyt. od śmierci Neila Pearta)

UWAGA: dużo tematów, które nie są powiązane ze sobą i są dość chaotyczne, bo czasy są chaotyczne. Jak się nie podoba, to proszę nie czytać.

Zacznę o sobie - nazywam się Olga Nesterowicz, moimi największymi pasjami są muzyka, zwlaszcza rock progresywny, ale też heavy metal, thrash metal, doom metal, hard rock itd., filozofia, natura, zwierzęta oraz ostatnio nieprzyjemne tematy jak polityka, rozpracowywanie traum powojennych itd.
Gram na gitarze, basie, klawiszach, perkusji, ale ostatnio nawet tym się nie zajmuję przez absurdalne poszukiwanie weny muzycznej oraz stany depresyjne, które miewam.

Zdezaktywowałam go, owszem. Nie wiem, ile to potrwa, ale przynajmniej dopóki ludzie przestaną być podzieleni, nie wrócę na Facebooka. Powodem jest nie tylko pandemia, wojna itd. ale też szerząca się dezinformacja (nie lubię ani teorii spiskowych, ani polityków, którzy próbują mnie do czegoś zmusić), podzielenie społeczeństwa, podział na lewo/prawo, który się zdaje umacniać od lat 20 XXI w., wtedy gdy mój bohater muzyczny, albo jak niektórzy nazywają "idol" - Neil Peart umarł. To było dla mnie strasznym ciosem, zwłaszcza że dzięki Facebookowi, byłam narażona na wszelaką dezinfomację odnośnie braku koncertu kapeli progresywnorockowej Rush w Polsce.

Mianowicie puścili plotkę, która sprawiła, że chodziłam niesamowicie podenerwowana, wkurzona, dopóki nie zrobiłam researchu w 2020 r., bo już wtedy zaczęła być mowa o szerzących się fake newsach - która mówiła o tym, że Rush nie wystąpił w Polsce, bo Geddy Lee rzekomo nie lubi Polaków, ze względu na przeżycia wojenne, które jak sam zainteresowany podaje, były spreparowane przez Niemców. Poprawcie mnie, komentatorzy, jeśli się mylę i spotkaliście Geddy'ego i faktycznie tak powiedział, bo polscy kolaboranci się czasem zdarzali, nie chcę wchodzić w politykę, bo to taki niezły temat na kłótnię, oj uwierzcie mi, mam patologiczną skłonność do wszczynania burd i wywoływania kłótni na social mediach. A poza tym, nie warto żyć wydarzeniami, które miały miejsce w przeszłości, jak to moi znajomi mówią. Rodzice mi to samo mówią i się dziwią, dlaczego ja maniakalnie rozmawiam o polityce i historii (poniekąd jestem z Polski i każdy Polak, który podąża za modą się tym interesuje). Nieraz ich tym bardzo wkurzałam. Chociaż mój ojciec mnie pierwszy zainteresował polityką, mówiąc mi "możesz się nie interesować polityką, ale polityka interesuje się Tobą". Rozmawiałam z ludźmi znającymi muzyków Rush osobiście (nawet promotorkę tego zespołu) i powiedzieli mi, że tu chodziło o logistykę, a nie antypolonizm. Geddy Lee nawet wyrażał chęć do koncertowania w Polsce (co jest widoczne na załączonym obrazku).
Tłumaczenie za Neila Warnocka: Wystąpili po raz pierwszy w Irlandii w 2011 i to tylko dlatego, że Geddy Lee tak zażądał. Teraz chce wystąpić w Polsce, a ja mu mówię "owszem, możesz to zrobić, ale oto wszystko, co jest dostępne" i razem z ich wielką produkcją to jest bardzo drogie.

Przyznaję, trudno mi jest nadal się przyzwyczaić do tego, że Rush nie przyjechał do Polski, ale być może dlatego, że w Polsce ogólnie jest mało dobrej muzyki rockowej i dlatego, że w Polsce, no niestety jest trochę nudno. Zwłaszcza, że pandemia mocno zdewastowała moje życie.


 

Drażni mnie to, że każdy mi mówi, że ludzie na Zachodzie nienawidzą Polski i Polaków, więc w jakimś okresie, postanowiłam zrobić eksperyment społeczny, polegający na udawaniu ojkofoba przy obcokrajowcach. Prawie wszyscy mi powiedzieli, abym się puknęła w czoło, bo to co robię jest idiotyczne. Fakt, polscy politycy są nieodpowiedzialni, słabo zarządzają krajem, ale to nie jest powód, aby mieć kompleksy na punkcie Polski.
Faktycznie był u mnie taki okres, że nie lubiłam Polski, bo nie lubiłam (nadal jakoś nie lubię) PiSu, ale mam nadzieję, że to przeszłość.

No i teraz mamy dezinformację odnośnie pandemii i wojny. Czasami człowiek ma wrażenie, że nie wie, komu wierzyć, pojawiły się deep-fake'i, Rosjanie skutecznie dezinformują (aczkolwiek podczas pandemii media też szerzyły dezinformację, ze względu na to, że COVID był mało znaną chorobą). Ja w każdym razie, zamierzam się skonsultować z lekarzem i dowiedzieć się jakie mam przeciwwskazania do podjęcia się danego sposobu leczenia (czy to szczepionki, czy leki), żeby nie było nieporozumień. Dużo chorowałam, z tego powodu opuszczałam zajęcia w szkole. Mam w ogóle kiepsko wyrobioną odporność, dlatego muszę o siebie dbać, nawet jeżeli to oznacza, że będę dbała o zdrowie w sposób mainstreamowy, jak to niektórzy mówią. Być może to też tłumaczy, dlaczego nie mam współmałżonka, bo boję się stygmatyzacji, gdy dostanę jakąś chorobę. Boję się chorób, COVID-19, może to kwestia manipulacji medialnej, ale na wiele chorób, nawet groźnych, udało mi się zachorować. Z drugiej strony, nigdy nie ukrywałam, ze nie lubię specyficznego podziału na zaszczepionych i niezaszczepionych.

Pochodzę z rodziny, która przeżyła wiele zawirowań wojennych i wiele ludobójstw. Interwencja NKWD, Wołyń (choć pamiętajmy, dzisiejsi Ukraińcy mają niewiele wspólnego z tym, co robili ich przodkowie, teraz oni są w stanie wojny), Powstanie Warszawskie (wiadomo, dzisiejsi Niemcy też nic wspólnego z tym nie mają). Nawet istnieją plotki - jednakże niepotwierdzone, muszę dopiero zrobić badanie DNA, co do pochodzenia mojej babci ze strony mamy. Byli u mnie i ci waleczni i ci, którzy mieli stać się ofiarami. Dlatego, mimo że mam niskie poczucie wartości i niestabilny obraz siebie, jeśli chodzi o poglądy polityczne, to dziękuję Bogu (czy to istniejącemu, czy nieistniejącemu), że jeszcze żyję na tym świecie, pomimo tego, że Polska miała przewalone podczas lat 40-tych XX w.
To rzutuje na mentalność moją i moich rodziców, którzy powiedzmy, są dość surowi i boją się wszystkiego. Istnieje coś takiego, jak trauma międzypokoleniowa. Znajdźcie sobie.
Często też z jakiegoś walniętego powodu obwiniam się o te wydarzenia, które spotkały moją rodzinę. Chyba trochę się odzywają kompleksy.

Pewnie zapytacie mnie o poglądy polityczne. Jasno odpowiem, postaram się: Na ogół mam poglądy, które określam jako liberalne. Jestem za większą tolerancją nawet wobec osób, które mają odmienne poglądy polityczne. Uważam takie zjawiska jak rasizm, antysemityzm, antypolonizm, homofobia za wprowadzające w złą atmosferę. Ale wiadomo, człowiek musi wyjść ze strefy komfortu, czasami i też musi się zmierzyć nawet z mową nienawiści, która jest rakiem społeczeństwa. Nie no, nie zamierzam karać nikogo za mowę nienawiści, ale chcę, aby było jej jak najmniej. Wszelkie prowokacyjne posty typu "nie znoszę Polski ani Polaków" powstały w celach eksperymentu społecznego. Eksperyment społeczny zrobiłam, ponieważ był okres, w którym miałam niskie poczucie wartości, ze względu na to, ze jestem z Polski (tu Testoviron się kłania, znana osobistość internetowa wśród ludzi, niezbyt obytych, prawdę mówiąc). Odnośnie tego, czy chcę być nielubiana, to też prowokacja. Nie ma człowieka na świecie, który chciałby być nielubiany. Ale społeczeństwo mnie trochę zawiodło od czasów pandemii...

Moim zdaniem, więcej ludzi powinno mówić o problemach psychicznych, które się pojawiły od czasów pandemii, więcej ludzi powinno się otwierać na ten temat. Więcej ludzi powinno też jasno wskazywać na to, że całe społeczeństwo jest podzielone. Psychologia stoi w Polsce na niskim poziomie widocznie, skoro Polacy się wstydzą mówić o problemach psychicznych. Nie mam nic przeciwko nawet pokazywaniu kłótni, jeśli to ma wzmocnić świadomość na temat tego, jak pandemia wpłynęła na relacje międzyludzkie. Co jak co, ale zrobiłam się absurdalnie kłótliwa, chociaż mam dobre relacje z rodzicami. To Rush nie przyjechał do Polski, to pandemia, to polityka. Potrafię krzyczeć wniebogłosy, co ze wstydem przyznaję. Barwowo się nie różni od Geddy'ego Lee.

Płakać mi się chce, gdy widzę wrogość, brak zwyczajnej uprzejmości ludzkiej, chęć kategoryzowania kogoś na podstawie słów, które się wymsknęły, cancel culture (czyli w tłumaczeniu, kultury wykluczania) itd., czy też brak kultury osobistej, który sparodiowałam nieraz.